kokos26 kokos26
1679
BLOG

Walkower dla prof. Biniendy, czyli będzie PROWOKACJA

kokos26 kokos26 Polityka Obserwuj notkę 19

 We wtorek zakończył swój pobyt w Polsce profesor Wiesław Binienda z Uniwersytetu Akron w stanie Ohio w USA. 

Podczas wielu konferencji, rozmów i spotkań z rodakami, w tym naukowcami z polskich uniwersytetów, przyjmowany był z aplauzem, entuzjazmem, szacunkiem i wdzięcznością.

Świat naukowy z uznaniem i bez zastrzeżeń przyjął wyniki jego wielomiesięcznych prac, które doprowadziły do obalenia polsko-rosyjskiego kłamstwa o „pancernej brzozie”, a z drugiej strony obóz rządzący, członkowie powołanej przez ten rząd komisji Jerzego Millera i można dziś śmiało powiedzieć, służące zdrajcom „wiodące media” z pseudo-ekspertami, nie potrafiły podjąć z profesorem, żadnej merytorycznej i rzeczowej dyskusji.

Mimo iż termin pobytu profesora Biniendy w Polsce znany był już od początku lutego, nikt z TVP1, TVP2, TVN,TVN24, Polsatu nie zabiegał o zorganizowanie na tych antenach jakiejś poważnej dyskusji.

Zwycięstwo oddane zostało profesorowi Biniendzie walkowerem, choć było jeszcze sporo czasu by zorganizować na koszt Putina zgrupowanie kadry „eksperckiej” na terenie Rosji gdzie medialna reprezentacja kłamców szlifowałaby swoją formę i umiejętności w łgarstwie, oszustwie, dezinformacji pod okiem najlepszych trenerów z GRU i KGB.

I tak oto tym razem nie wybiegli na propagandowe boisko w świetle jupiterów następujący „złoci skrzydlaci chłopcy” z zaprzyjaźnionych z Tuskiem i Wajdą mediów:

Tomasz Hypki, Wojciech Łuczak, Jan Osiecki, Tomasz Białoszewski, płk Stefan Gruszczyk (ojczym Justyny Pochanke), Robert Latkowski, dr. Inż. Tomasz Szulc, Edmund Klich, Gromosław Czempiński i cała rzesza pomniejszych pomagierów powołanych przez selekcjonerów rozdających karty w III RP.

Nie mogli tego uczynić z prostego powodu. Nawet pomijając badania profesora Biniendy, po rekonstrukcji skrzydła na podstawie dostępnych zdjęć okazało się, że owszem skrzydło zostało oderwane, ale jego zewnętrzna powłoka nie uległa uszkodzeniu.

Obrazowo można powiedzieć, że ci „eksperci” i eksploatujący ich niemal dwa lata sługusy reżimu, zwani w III RP dziennikarzami, przekonywali Polaków, że można pacjentowi amputować rękę nie naruszając skóry i mięśni.   

Po dwóch latach i dwóch miesiącach od zbrodniczego zamachu jesteśmy na etapie, który w przypadku Katynia nastąpił dopiero po przeszło trzydziestu latach.

Skoro cały świat i większość Polaków wie już lub domyśla się, co wydarzyło się 10 kwietnia 2010 roku to kłamcy postanowili milczeć i udawać, że temat nie istnieje, podobnie jak to miało miejsce w sprawie Katynia.

Wygląda na to, że pesymiści mówiący, że na prawdę o Smoleńsku będziemy czekać 70 lat bardzo przesadzili gdyż połowę tej drogi przeszliśmy w ciągu dwóch lat, a kolejne napływające informacje przybliżają nas z każdą chwilą do jej udokumentowania i ukazania światu.

Myślę, że kolejne docierające do nas fakty powodują to, iż zbrodniarze oraz kłamcy nie są już w stanie postawić tamy na drodze wylewającej się prawdy.

Jak wiemy krytycznym momentem tragicznego lotu, według hipotezy dr, inż. Szuladzińskiego z Australii był tak zwany TAWS nr 38, kiedy to samolot znajdował się 36-38 metrów nad poziomem lotniska. To wtedy miało dojść do pierwszego wybuchu w lewym skrzydle.

 Według najnowszych informacji uzyskanych od prof. Kazimierza Nowaczyka z Uniwersytetu w Maryland, po zbadaniu urządzenia TAWS wyprodukowanego przez amerykańską firmę Universal Avionic, okazało się, że właśnie w punkcie TAWS 38 w momencie wyłączenia się komputera pokładowego FMS, system odnotował w dzienniku aż 13 awarii jednocześnie.

Co jeszcze bardziej ciekawe, raport Anodiny zupełnie pomija milczeniem TAWS 38, a w raporcie komisji Jerzego Millera został on celowo zamazany poprzez naniesienie na niego jakiegoś zielonego kwadratu.

Wiemy, że wśród tych 13 awarii było między innymi utracenie połączenie czujnika z sensorem usytuowanym właśnie na feralnym skrzydle. Wiadomo również, że 36 metrów nad ziemią uruchomił się czujnik umieszczony w podwoziu samolotu i reagujący na zetknięcie się kół lądującego samolotu z płytą lotniska czy z ziemią.

Zadziałanie tego czujnika w powietrzu mógł spowodować tylko jakiś potężny wstrząs.

Wydaje mi się, że wchodzimy obecnie w kolejny etap smoleńskiej gry, a walczący o ocalenie i uniknięcie kary zdrajcy zrezygnują z kłamliwej propagandy i zaprzęgania do tej roboty wynajętych „ekspertów” od brzozy, nacisków i błędów załogi.

Nadchodzi czas wielkiej prowokacji, a pierwsze sygnały jej przygotowywania każdy baczny obserwator zapewne już zauważył.

Nie wiem czy chodzi o delegalizację największej opozycyjnej partii czy też tylko jej totalne skompromitowanie. Faktem jednak jest, że dziś tylko ze strony Kaczyńskiego istnieje realne zagrożenie dla obozu rządzącego.

Starsi czytelnicy zapewne pamiętają z czasów PRL-u program dla najmłodszych zatytułowany „Ekran z Bratkiem” w ramach, którego działała tak zwana „Niewidzialna ręka”.

W atmosferze zlecania wywiadowczych zadań prowadzący, którego widoczna była tylko sylwetka, tajemniczym głosem namawiał młodych ludzi do wykonywania bezinteresownie i anonimowo różnych pożytecznych czynności. I w ten oto sposób, co tydzień odczytywane były meldunki o wrzuconym jakiejś babci pod osłoną nocy węglu do piwnicy czy porąbaniu drzewa chorej sąsiadce.

Dzisiaj również działa niewidzialna ręka z tym, że uczestnicy akcji po wysłuchaniu i zrozumieniu medialnego zaszyfrowanego przekazu, dwoją się i troją by dogodzić nie tyle schorowanym starowinom, co establishmentowi III RP.

Ostania skandaliczna okładka lisowego Newsweeka obwieszająca powrót tematu polskiego zwierzęcego antysemityzmu oraz próba skonfrontowania w dzień kolejnej smoleńskiej miesięcznicy, maszerujących żałobników z rosyjską ekipą zakwaterowaną w hotelu Bristol. W końcu zapowiedź marszu rosyjskich kibiców przez Warszawę, jak głoszą plotki w koszulkach z datami 1612-2012, to niechybnie sygnały kierowane do„Niewidzialnej ręki” nieuchwytnej do tej pory w III RP.

Myślę, że już wkrótce uaktywnią się „niewidzialni”, którzy podczas ostatniej kampanii wyborczej zamalowali litewskie napisy w gminie Puńsk, pomazali farbą budynek synagogi na Podlasiu, zniszczyli mienie w Centrum Muzułmańskim w Białymstoku czy w końcu zbezcześcili pomnik w Jedwabnem. Nie powinno zabraknąć i tych, którzy zawiesili w Strzałkowie fachowo przez kamieniarzy wykonaną tablicę o treści:

"Tutaj spoczywa 8000 radzieckich czerwonoarmistów, brutalnie zamęczonych w polskich obozach śmierci w latach 1919-1921"

Jak odróżnić poczynania „niewidzialnej ręki” od partaniny amatorów?

Otóż amatorzy natychmiast wpadają w łapy policji tak, jak uczeń, który na murze napisał „j…ć rząd”, czy słynny autor humorystycznej strony, „AntyKomor”, którego o 6 rano obezwładnił oddział antyterrorystów.

Myślę, że podczas Euro 2012 największych emocji nie dostarczą nam niestety piłkarze.

Termin rywalizacji o tytuł mistrza Europy zbiegł się z wielkim smoleńskim finałem, w którym zdrajcy walczyć będą o życie.

Artykuł opublikowany w tygodniku Warszawska Gazeta

***

Zachęcam do kupna mojej książki:

www.polskaksiegarnianarodowa.pl

United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900

kokos26
O mnie kokos26

Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka