kokos26 kokos26
2328
BLOG

Najpierw „szklane więzienie”, dopiero później „szklane domy”

kokos26 kokos26 Polityka Obserwuj notkę 23

Jeżeli można mówić o jakichkolwiek „plusach” wynikających z umorzenia cywilnego wątku „sprawy Smoleńska” to są nimi odtajnione zeznania, unaoczniające nam ewidentne, zimne i bezczelne kłamstwa premiera Tuska.

Nie możemy za wiodącymi mediami traktować z przymrużeniem oka tych łgarstw tak, jakby były to tylko jakieś niezrealizowane kłamliwe obietnice składane w kampanii wyborczej. W tym wypadku chodzi o zaistniałe już fakty i rozmijanie się z prawdą szefa rządu. Widać to jak na dłoni  po konfrontacji tych kłamstw z zeznaniami składanymi przez urzędników jego rządu.

Tusk zeznał przed prokuratorami, że o planowanej wizycie Lecha Kaczyńskiego w Katyniu dowiedział się już po tym, jak „pojawiła się informacja o planowanym spotkaniu w Rosji szefa rządu z Władimirem Putinem”

Wiemy dzisiaj, że tak naprawdę Tusk musiał poznać plany prezydenta najpóźniej już w styczniu 2010 roku.

Zadam jedno retoryczne pytanie.

Czy którykolwiek zajmujący się polityką dziennikarz, obywatel czy każdy inny trzeźwo myślący człowiek, mógłby zastanawiać się nad tym, czy głowa polskiego państwa, która w Katyniu była już niejednokrotnie, pojedzie tam w 2010 roku, kiedy to przypada akurat równiutka, 70-ta rocznica sowieckiej zbrodni?

Otóż taką pewność można było mieć i pan doskonale o tym wie panie Tusk, już rok, dwa, a nawet pięć lat wcześniej. Dlatego akcję „Smoleńsk” można było organizować o całe lata wcześniej niż niektórym to się wydaje. 

Premier łże, ale co z tego wynika? Nic. Jest nadal premierem. 

Łgała bezczelnie Ewa Kopacz i co z tego wynika? Nic. Tylko tyle, że z funkcji minister zdrowia wskoczyła na fotel drugiej osoby w państwie.

Czy kogoś to może jeszcze dziwić, skoro po 10 kwietnia szlify generalskie otrzymał Krzysztof Parulski, kolejną gwiazdkę przy wężyku „szofer” Janicki, a ponadto Bronisław Komorowski obwiesił medalami rosyjskich strażaków gaszących pożar, którego nie było, członków formacji mundurowych, które okradały zwłoki ofiar i ruskich lekarzy oraz patomorfologów, którzy fałszowali protokoły z sekcji zwłok?

Nie wiem czy mam się śmiać czy płakać słuchając i czytając o strategicznych planach „prawicowców” zastanawiających się zupełnie poważnie nad taktyką dla opozycji, która to taktyka pozwoliłaby zwiększyć poparcie dla PiS-u, pozwalające zwyciężyć w najbliższych wyborach.?

Ileż w takim myśleniu naiwności i głupoty połączonej z brakiem realizmu i ślepotą polityczną. Przyjmijmy w końcu do wiadomości jako aksjomat taką oto „oczywistą oczywistość”.

Po tym wszystkim, co stało się w Polsce w latach 2007-12, a zwłaszcza po smoleńskim zamachu, układ rządzący, władzy raz zdobytej nigdy już odda, jeśli oczywiście mamy na myśli sposoby, jakie przewiduje ustrój demokratyczny.

Warto w końcu zauważyć, że 10 kwietnia 2010 roku coś się w Polsce zmieniło.

To nie kurtuazja i wynik „pojednania z Rosją” sprawiły, że na odprawy z instruktażem dla polskich ambasadorów przybywa do Warszawy szef rosyjskiego MSZ, Siergiej Ławrow.

To nie przypadek, że do Polski, aby szkolić w sztuce przeprowadzania sprawnych i udanych wyborów członków Państwowej Komisji Wyborczej, przybywa Władimir Czurow, szef Centralnej Komisji Wyborczej Federacji Rosyjskiej, za swój „profesjonalizm” i oddanie nagrodzony przez Putina Orderem Aleksandra Newskiego.

To nie przypadek, że tak zwane wiodące media i „najwyżej cenieni dziennikarze” te upokorzenia wynikające ze zdrady przedstawiają, jako coś najnormalniejszego w świecie, a szukanie pomocy u sojusznika z NATO, którego Rosja jest według swojej doktryny obronnej wrogiem, traktują tak jak kiedyś komuniści, czyli „konszachty z imperialistami”.

Wracając do treści odtajnionych zeznań pragnę zwrócić uwagę na coś jeszcze.

Łatwiej będzie nam po tym, co za chwile przedstawię zrozumieć, dlaczego w Polsce nie ma wraku samolotu, broni i kamizelek kuloodpornych borowców i w końcu, dlaczego raport komisji Millera musiał potwierdzić główne tezy raportu MAK, ogłoszone nieprzypadkowo w momencie, kiedy Tuska oddelegowano w Dolomity, a Bronisław Komorowski zaniemógł na „bul” gardła i nie mógł się natychmiast odnieść do kłamstw Anodiny.

Oto komunistyczny szpieg, Tomasz Turowski, zatrudniony przez Sikorskiego do organizacji wizyty prezydenckiej delegacji w Katyniu zeznał, że „na miejscu katastrofy znalazł się po ok. 5 minutach od tragedii."

Dzisiaj wiemy, że była to godzina 8:46 czasu polskiego. Teraz przypomnijmy sobie jeszcze fragment tekstu z Gazety Wyborczej zamieszczony 10 kwietnia 2010 roku:

 "Prezydencki samolot miał wylądować w Smoleńsku o 10.30, czyli o 8.30 czasu polskiego. Na płycie na prezydenta Lecha Kaczyńskiego i prawie 90 osób towarzyszących mu w drodze na uroczystości katyńskie czekał ambasador RP w Rosji Jerzy, Bahr, który był naocznym świadkiem wypadku. Zaraz po tragedii zadzwonił do szefa MSZ Radosława Sikorskiego."

Jeżeli z dużą dozą prawdopodobieństwa przyjmiemy, że polscy dyplomaci dysponują zegarkami, oraz w zegarki zaopatrzone są również ich telefony komórkowe to dojdziemy do graniczącego z pewnością stwierdzenia, że dokładna godzina katastrofy od samego początku znana była nie tylko im, ale także szefowi polskiego MSZ, Radosławowi Sikorskiemu i co za tym idzie również premierowi Tuskowi oraz Bronisławowi Komorowskiemu. Oczywiście tę godzinę musiały również znać wiodące media z Czerską i Wiertniczą na czele.

Następnie do Smoleńska przybywa Putin z ministrem Szojgu, który to minister melduje swojemu pryncypałowi, że samolot zniknął z radarów o godzinie 8:50 czasu polskiego, a godzina katastrofy jest ustalona na godzinę 8:56.

Kto mi wytłumaczy, dlaczego polscy dyplomaci, premier, szef MSZ, obecny prezydent oraz dziennikarze znając od początku prawdę nie chcieli, nie mogli, bali się (niepotrzebne skreślić), sprostować tego ewidentnego kłamstwa strony rosyjskiej?

Przypomnę, że godzina 8:56 obowiązywała od 10 do 28 kwietnia 2010 roku, czyli niemal 3 tygodnie. Pierwsze medialne spekulacje o tym, że do tragedii doszło wcześniej pojawiły się dopiero 23 kwietnia 2010 roku.

Oto komunikat TVN24 z 17 kwietnia 2010 roku ukazujący nam perfidię i premedytację, z jaką utrzymywano nas w kłamstwie:

„Godzina 8:56 - wyją syreny, biją dzwony

W Krakowie, gdzie w niedzielę zostaną pochowani prezydent Lech Kaczyński z żoną Marią, o godz. 8.56 na Wawelu zabił dzwon Zygmunta, a dwaj strażacy-hejnaliści z Wieży Mariackiej zagrali pieśń "Łzy Matki". Tę samą, którą, zamiast południowego hejnału zagrali pięć lat temu, w niedzielę po śmierci papieża Jana Pawła II.”

Teraz rozważmy dwa warianty.

Na początek przyjmijmy, że polska strona nie maczała palców w zamachu i sądziła, że doszło do katastrofy lotniczej.

Najwyższe w Polsce władze znają prawdziwą godzinę tragedii, lecz z tchórzostwa nie dementują kłamstwa oraz nie nabierają żadnych podejrzeń, a wręcz przeciwnie, informują opinię publiczną o wspaniałej współpracy i przez prawie trzy tygodnie żyrują kremlowskie kłamstwo.

Możliwe? Raczej mało prawdopodobne, a nawet, jeżeli tak, to jest to postawa dyskredytująca polski rząd, który natychmiast powinien podać się do dymisji, a jego członkowie stanąć przed trybunałem stanu.  

Wariant drugi to z premedytacją przeprowadzony zamach na prezydencką delegację i bez znaczenia jest to czy dokonała go strona polska, rosyjska czy działano wspólnie

W takim przypadku trzeba siedzieć cicho bądź przytakiwać i zdać się całkowicie na czekistę Putina gdyż w jego rękach są wszystkie dowody. Nawet, jeżeli strona polska nie brała udziału w zamachu, a tylko uczestniczyła w grze z wrogim mocarstwem wymierzonej przeciwko prezydentowi własnego państwa to bardzo łatwo ich w ten zamach wkręcić.

Na 100 procent wszystkie ustalenia i cała dyplomatyczna intryga obliczona na rozdzielenie wizyt i dyskredytację Lecha Kaczyńskiego były rejestrowane, tak przez ambasadora Grynina w ambasadzie rosyjskie w Warszawie, jak i podczas „dyplomatycznych” rozmów Arabskiego z wysłannikami Putina, w polskiej i rosyjskiej knajpie. Wcale bym się też nie zdziwił gdyby Putin dysponował również zarejestrowaną rozmową z Tuskiem przeprowadzoną be świadków i po niemiecku na sopockim molo. 

Jak widzimy w każdym z omawianych wariantów, rząd Tuska już dawno powinien stać się historią i przestrogą dla potomnych, a wszystkich tych łotrów należałoby umieścić w specjalnie wybudowanym na tę okazję więzieniu, gdzie przez przeszklone pancerne szyby mogłyby ich oglądać wycieczki szkolne kodując w swoich umysłach naukę i przestrogę na całe życie, mówiącą, czym kończy się zdrada Ojczyzny i Narodu oraz wysługiwanie się obcym interesom.

Źródła:

http://niezalezna.pl/30864-smolensk-trzy-osoby-dawaly-oznaki-zycia

http://wyborcza.pl/1,105743,7755329,Uratowac_sie_nie_mogli.html

http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/godzina-8-56-wyja-syreny-bija-dzwony,211753.html

Artykuł opublikowany w tygodniku Warszawska Gazeta

Polecam moją książkę:

Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900

kokos26
O mnie kokos26

Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka