kokos26 kokos26
418
BLOG

Kopacz, wierna uczennica Bieruta

kokos26 kokos26 Polityka Obserwuj notkę 0

Zanim przejdę do teraźniejszości pozwolę sobie na początku na krótką historyczną retrospekcję, która przeniesie nas do nie tak odległej przeszłości. Niedawno minął dzień 22 lipca, kiedyś kluczowa data dla reżimu czczona w PRL-u i odwołująca się do wielkiego kłamstwa założycielskiego tak zwanej polski ludowej. Chełm, piękne historyczne polskie miasto o tysiącletniej historii niemal na pół wieku zredukowane zostało jedynie do miejsca, w którym zebrało się czternastu wytypowanych przez Stalina polskojęzycznych łotrów i zdrajców, którzy ogłosili tam tak zwany manifest PKWN - dokument od początku do końca opracowany w Moskwie i tamże wydrukowany. 22 lipca 1955 roku upamiętniając tamten akt zdrady stanął w Warszawie symbol sowieckiego zniewolenia, czyli Pałac Kultury i Nauki im. Stalina. I dzisiaj są w Polsce jego czciciele. W 60 rocznicę od przekazania tego „daru”, „Gazeta Wyborcza” pisze: To oczywiście banał, ale dla każdego pałac znaczy coś innego, wzbudza inne sentymenty, każdy ma związane z nim emocje. Każdy musi z nim dojść do jakiegoś porozumienia, bo mieszczącego się w samym sercu Warszawy pałacu nie da się zignorować, nie zauważyć. Dalej następuje długa lista atrakcji artystycznych rozpisanych na kilkudniowe obchody 60 urodzin tego symbolu zniewolenia Polski. Miejmy nadzieję, że da się go kiedyś wyburzyć, a Czerscy poszukają sobie jakiegoś innego obiektu, przed którym odprawiać będą swoje lewackie modły.   

Każda uzurpatorska władza instalowana na obszarze okupowanym zawsze potrzebuje trwałych symboli i wielkiej celebry oraz rzekomego punktu zwrotnego, od którego mają nastąpić narodziny tego wspaniałego nowego świata. Rzeczywiste zamiary zdrajców zawsze są skrywane, a nawet czynione są pewne pozorne ruchy mające znieczulić społeczeństwo by jak najdłużej odwlekać moment, kiedy ludzie zorientują się, co do prawdziwych intencji kolaboracyjnych rządów. To dlatego Bolesław Bierut - agent NKWD - próbował się uwiarygodniać i jako prezydent brał udział na oczach narodu w procesjach Bożego Ciała.
 
Takim PKWN-em dla III RP był spektakl po tytułem „obrady okrągły stołu”. Właśnie to wyreżyserowane widowisko wytypowane zostało, jako wydarzenie, które naród musi obowiązkowo czcić i bić pokłony przed aktorską trupą zaangażowaną w to przedstawienie. Oczywiście Kiszczak z Jaruzelskim nie poszli w ślady Bieruta i nie dołączyli do procesji Bożego Ciała, ale już dużo wcześniej zadbali o to, aby tak zwani „konstruktywni opozycjoniści”, których obaj zbrodniarze i zdrajcy chcieli obsadzić w roli głosu narodu i przyszłego partnera do rozmów, postrzegani byli przez Polaków, jako wierni Kościoła. Trzeba zawsze pamiętać, że faryzeusz Michnik zanim rozpoczął swoją antykatolicką krucjatę i wznoszenie toastów z Kiszczakiem i Jaruzelskim wcześniej przyklejał się obłudnie do kapłanów, którzy po chrześcijańsku zapewniali mu wikt i opierunek. Plujący dzisiaj na biskupów Niesiołowski na początku lat 90. obsadzony został w roli wojującego ultrakatolika, który miał sprawiać wrażenie, że za wiarę i kapłanów jest gotów iść nawet na męczeńską śmierć. Komorowski już wówczas poddawany był charakteryzacji na wiernego syna Kościoła, a liczna grupa dzisiejszych opluwaczy i wrogów katolickiej Polski wędrowała od świątyni do świątyni przemawiając do ludu z ambon. Pamiętajmy, że zdrajcy zawsze grali i grają pod publiczkę by ukryć swoje prawdziwe intencje.   
 
Powróćmy teraz do dnia dzisiejszego zaś ten nawiązujący do historii wstęp potraktujmy niczym ściągę, która pozwoli nam zrozumieć zachowania obecnej władzy, a także uzmysłowi, że tak naprawdę mimo upływu lat metody ogłupiania Polaków są ciągle takie same i nawet niespecjalnie udoskonalone.
 
Oto Kopaczyna pędzi do Watykanu by w kampanii wyborczej zaprezentować swoją fotkę z papieżem Franciszkiem, po czym wraca do kraju i ustawę o in vitro nazywa „wielkim zwycięstwem polskiej wolności”. Po jej podpisaniu w ubiegłą środę przez Komorowskiego, który w ten haniebny sposób kończy swoją prezydenturę, premierzyca stwierdza: "Należy się bać rządów tych, którzy chcą przejąć władzę nad naszymi sumieniami. To staje się bardzo niebezpieczne." To była jej reakcja na głosy krytyki, jakie się odezwały po złożeniu podpisu pod ustawą przez farbowanego katolika Bronka. Mamy więc Bieruta w spódnicy, który leci do Watykanu by zaprezentować się przed milionami z aureolą nad głową, po czym wraca do Warszawy i przestrzega przed „karłami reakcji”. Ileż ona musi mieć w sobie bezczelności cynizmu i obłudy wiedząc przecież, że papież Franciszek całkiem niedawno tak grzmiał podczas zorganizowanego forum w Rzymie, na które przybyło ponad siedem tysięcy lekarzy: "Uważajcie i nie eksperymentujcie, nie igrajcie sobie z życiem człowieka! […] Waszym obowiązkiem jest wyrażać sprzeciw sumienia przy aborcji, in vitro i eutanazji! […] Ulg nie ma i nie będzie. Ani dla aborcji, ani dla in vitro."
 
Kopaczyna to najlepszy i wręcz podręcznikowy przykład osoby, która modli się pod figurą, a diabła ma za skórą. Jej znaki firmowe to cynizm, patologiczne zamiłowanie do kłamstwa i wyjątkowy faryzeizm. Pod tym względem zdaje się górować nawet nad Komorowskim. Musimy wiedzieć, że uczciwym i przyzwoitym człowiekiem się po prostu jest i by to udowodnić nie trzeba zatrudniać do reklamowych spotów kilku kobitek, które w najlepszym czasie antenowym wyrecytują wykute na pamięć kwestie mówiące, jaka to Kopaczowa jest prawa i wspaniała. W stalinowskich czasach, co prawda nie emitowano jeszcze takich spotów, ale za to strzelano Bierutowi fotki z małą sarenką w objęciach, które odgrywały taką samą rolę jak wyznania skrzykniętego w ramach kampanii wyborczej koła gospodyń z Szydłowca wychwalających z ekranu dzielną doktor Ewę.
 
A co po podpisaniu ustawy o in vitro mówi dawny wojujący katolik Niesiołowski? On dzisiaj ma pretensje do Episkopatu o to, że broni nauczania Kościoła i domaga się przestrzegania przykazania „nie zabijaj”.
Nawet wyraźne symptomy od dawna wskazujące, że Niesiołowski jest niezrównoważonym psychicznie i chorym z nienawiści człowiekiem nie mogą usprawiedliwiać tych jego słów:
 "Ci biskupi zupełnie nie rozumieją, o czym mówią"; „w Polsce trwa brutalna zimna wojna domowa”; " w tej wojnie Kościół, w znacznej części, stoi brutalnie po stronie kłamstwa i nienawiści. I tę nienawiść głosi". Obraźliwych bluzgów tego szaleńca kierowanych w stronę kard. Stanisława Dziwisza już nie będę cytował, gdyż dalsze obcowanie z chamem i chamstwem może dla Czytelników „Warszawskiej” okazać się niestrawne.
 
Przedostatnim antypolskim i wspierających wrogów Kościoła akordem rządzącej kliki był wybór na stanowisko Rzecznika Praw Obywatelskich, Adama Bodnara z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka – zatwardziałego lewaka sympatyzującego ze środowiskami LGBT. Bodnara zapamiętałem, kiedy dołączył do nagonki przeciwko Sławomirowi Cenckiewiczowi i Piotrowi Gontarczykowi - autorom wydanej przez Instytut Pamięci Narodowej książki „SB a Lech Wałęsa”. On zamiast z racji pełnionej funkcji bronić prawa do swobody badań naukowych i publikacji ich wyników stanął w obronie agenta SB, „Bolka”. Warto o tym pamiętać, bo dzisiaj już żaden szanujący się historyk agenturalności Wałęsy nie zaprzecza.
 
Ostatnim akordem prezydentury antykatolika Komorowskiego będzie odprawiona 6 sierpnia, w ostatnim dniu jego urzędowania Msza Św. Początkowo media podały, że będzie to msza dziękczynna „w podziękowaniu za jego służbę narodowi”. Po kilku dniach, kiedy zaczęły pojawiać się głosy krytyczne, ks. Aleksander Seniuk, delegat kardynała Kazimierza Nycza ds. Kultury dokonał sprostowania twierdząc, że prawdziwa intencja tej Mszy Św. brzmi, „Za Bronisława Komorowskiego, jego małżonkę i całą ich rodzinę”. Najbardziej do odprawienia takiej mszy nadawałby się chyba „ksiądz patriota” Kazimierz Sowa, który w imieniu Platformy oraz lewactwa mógłby przy okazji podziękować Komorowskiemu za ustawę o procedurze in vitro i konwencję antyprzemocową atakującą tradycyjną rodzinę i promującą antyludzką ideologię gender.
 
W filmie „Wielki Szu” karciany oszust grany przez Jana Nowickiego mówi do swojego ucznia, taksówkarza Jurka: "Widzisz przedstawienie, a nie widzisz rzeczy"
Już najwyższy czas żeby Polacy nauczyli się odróżniać to, co jest tylko przedstawieniem od istoty zła, jakie za tym przedstawieniem się skrywa i pamiętajmy, że rządząca klika składa się w większości z cynicznych kreatur i obłudników, którzy na te samą nutę potrafią i płakać, i wesoło śpiewać.
 
Artykuł opublikowany w Warszawskiej Gazecie

kokos26
O mnie kokos26

Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka